Z samego rana w drzwiach do pokoju Gajeela stanął jego Exceed.
- Dziś ja się tobą ''zajmuję'' - oznajmił kocur. - Mam nadzieję, że się cieszysz.
Gajeel podniósł się z łóżka z prychnięciem. Powieki miał nadal zamknięte.
- Promienieję z radości, nie widać? - odparł z ironią. - A tak poważnie, ja naprawdę dam sobie ze wszystkim radę sam. A ty powinieneś się dzisiaj zająć czymś innym...
Lily zmarszczył brwi, przyglądając się czarnowłosemu z uwagą.
- Zabrzmiałeś bardzo tajemniczo...
Redfox westchnął, po czym zaczął wyjaśniać Exceedowi całą sprawę, przy tym wędrując po pokoju w poszukiwaniu ubrań. Opowieść co chwilę przerywały przekleństwa i odgłosy uderzania o meble lub przypadkowe przedmioty. Pantherlily powstrzymał się jednak przed udzieleniem pomocy Smoczemu Zabójcy, ponieważ wiedział jak ten by na to zareagował.
- Teraz rozumiesz, dlaczego byłem taki tajemniczy? - spytał na koniec Gajeel. - Levy nie może się o niczym dowiedzieć.
- To fakt - przyznał kocur.
- Skoro się ze mną zgadzasz, to wiesz, co masz robić.
Lily mruknął twierdząco, odruchowo kiwając głową i niedługo potem opuścił ich mieszkanie.
~~~~~~~~
Był już późny wieczór, kiedy Levy weszła do mieszkania i rzuciła na podłogę przy drzwiach swoją torbę.
- Padam z nóg - jęknęła. Zaraz jednak podniosła torbę i odwiesiła ją na wieszak. Nie chciała by przez nią czarnowłosy znów się potknął. - Gajeel! Lily! Wróciłam! - zawołała i ruszyła do salonu, gdzie spodziewała się zastać tę dwójkę. Zresztą już z korytarza słyszała odgłosy brzdąkania na gitarze i pomruki brzmiące jak ''Siubi du ba''.
Nie myliła się. Gajeel siedział na kanapie z gitarą w dłoniach. Jednak ku zdziwieniu dziewczyny, Lily'ego nie było razem z nim.
- A Lily gdzie? Uciekł, bo nie mógł słuchać twojego grania? - spytała z krzywym uśmiechem.
Smoczy Zabójca przestał znęcać się nad strunami i wydawać z siebie nieokreślone dźwięki, po czym zwrócił twarz w stronę Levy. Z opuszczonymi powiekami zdawało się jakby lunatykował.
- Emmm... Musiał wyjść na chwilę - odparł wymijająco.
- Dokąd on poszedł o tej porze? - zdziwiła się.
Gajeel zdawał się zwlekać z odpowiedzią, jednak zaraz usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i wzruszył ramionami.
- Jego możesz o to zapytać - odparł.
- Hmm, chyba tak zrobię - mruknęła Levy marszcząc brwi i zastanawiając się, czy to, co widziała przed chwilą na twarzy czarnowłosego, to była ulga.
Wyszła na korytarz i spojrzała na Exceeda, który trzymał w łapce siatkę z zakupami.
- O, Levy, już wróciłaś - zauważył Lily błyskotliwie. - Ja musiałem wyjść na chwilę do sklepu. Głodna?
Skinęła głową.
- Owszem.
- Zrobię coś na szybko - zaoferował się Lily i zaraz potem zniknął w kuchni.
Po chwili zastanowienia niebieskowłosa poszła do salonu i usiadła na kanapie obok Gajeela, który powrócił do maltretowania strun w swoim instrumencie. Przechyliła głowę w bok i oparła się o ramię Smoczego Zabójcy wzdychając przy tym.
Gajeel przerwał znów granie i odstawił nieporadnie gitarę na bok.
- Zmęczona? - spytał obejmując ją ramieniem.
- Yhm, nie było mnie jeden dzień, a jak wróciłam, to miałam wrażenie, że nie było mnie tydzień - stwierdziła.
- Czyli jutro pewnie idziesz do pracy, żeby nie narobić sobie zaległości - odparł Redfox, a jego palce bezwiednie zaczęły bawić się włosami Levy.
- No coś ty! - zawołała McGarden, nagle się ożywiając. - Zostanę z tobą. W Radzie rozumieją, że nie możesz być teraz sam...
- Nie muszę siedzieć w mieszkaniu, mogę iść z wami do Rady - stwierdził, wzruszając przy tym ramionami.
- Nie ma mowy! - odpowiedziała stanowczo. - Jak ty to sobie wyobrażasz? Poza tym wiem, co będziemy jutro robić - dodała tajemniczo. - Ale dowiesz się tego w odpowiednim czasie.
Westchnął ciężko marszcząc brwi.
- Niech ci będzie - mruknął.
Levy zamrugała szybko powiekami.
- Serio?
- O co ci teraz chodzi? - zdziwił się czarnowłosy.
- Sądziłam, że zaczniesz się ze mną o to sprzeczać, dopóki nie zmienię zdania albo się pokłócimy, a ty i tak zrobisz po swojemu - stwierdziła.
Znów westchnął ciężko.
- Tym razem odpuszczę, zadowolona? Zresztą to nawet lepiej, że będziesz w domu - powiedział przyciszonym głosem, po czym odsunął się od niej lekko i zmusił ją, by obróciła się do niego plecami.
- Co? Czemu? - zdziwiła się, lecz nie uzyskała odpowiedzi, bo Gajeel zaczął masować jej ramiona i plecy. Mimowolnie westchnęła z zadowolenia. Po całym dniu w pracy silne dłonie mężczyzny były zbawieniem dla jej napiętych mięśni, dlatego powoli się odprężyła.
Po kilku minutach odchyliła się do tyłu i oparła o tors czarnowłosego, a zmęczenie wzięło górę, bo najzwyczajniej w świecie zasnęła.
W tej samej chwili do salonu wszedł Lily ze stosem kanapek na talerzu.
- O - mruknął tylko cicho.
- Chyba zasnęła i jak zwykle bez kolacji... Zaniesiesz ją do pokoju? - spytał szeptem Gajeel.
Kocur uśmiechnął się tylko pod nosem, nie komentując słów przyjaciela. Przemienił się i wziął ostrożnie Levy w ramiona, po czym poszedł z nią do jej pokoju, by położyć ją do łóżka.
Nie ma nic lepszego niż masaż na koniec dnia! Aż nabrało się na to ochoty c: Levy to ma się dobrze, a Lily... no trochę gorzej :D
OdpowiedzUsuń