niedziela, 24 kwietnia 2022

Rozdział 4

- W porządku, to teraz powiedz mi, co jest w tej szafce - zażądała stanowczym tonem Levy, stojąc tuż za Smoczym Zabójcą, który kucał przed szafką z ubraniami i od pół godziny uczył się pod okiem niebieskowłosej jak poruszać się bez problemu po własnym pokoju.

- Ugh, jak mam to niby rozpoznać? - spytał zirytowany. - W dotyku wszystkie ubrania są takie same. Musiałbym rozkładać każdy ciuch z osobna i jeszcze przez kolejne kilka minut sprawdzać, co mam przed sobą. A potem jeszcze przez kilka minut główkować, czy aby nie jest na lewej stronie...

Levy westchnęła cierpiętniczo na słowa swojego opornego ucznia.

- A nie pomyślałeś, że w każdym stosie ubrań leżą dokładnie te same części garderoby? I że kluczem jest tylko zapamiętać, co gdzie leży? - spytała z pozornym spokojem.

Gajeel bąknął coś pod nosem niezrozumiale.

- Zwykle tak jest - dodał w końcu wyraźniej.

- Zwykle - powtórzyła z ironią niebieskowłosa.

Tymczasem czarnowłosy rozłożył pierwsze z ubrań leżących na stosie i przez chwilę przesuwał po nim dłońmi.

- Spodnie - oznajmił w końcu, kryjąc w głosie dumę z siebie.

- No widzisz, było tak trudno? - spytała.

- Ja nie widzę - odparł z sarkazmem. - A w ogóle to nie rozumiem, dlaczego nie możesz mi po prostu powiedzieć, jakie ubrania leżą w jakiej szafce. Byłoby prościej i szybciej - stwierdził.

- Ja jednak myślę, że w ten sposób sam zapamiętasz lepiej, co gdzie się znajduje - odparowała. W myślach natomiast skarciła się za wcześniejszy zły dobór słownictwa.

- Niech ci będzie - mruknął Gajeel, po czym odsunął się od szafki i zamknął ją. - To co teraz? - spytał z rezygnacją.

- Możemy zobaczyć, co masz w komodzie - zaproponowała.

Smoczy Zabójca nieznacznie się skrzywił.

- Chyba wiem, co tam mam - wymruczał pod nosem. Podniósł się i ruszył powoli w stronę wspomnianego mebla.

- Och, to dobrze. Mniej będzie z tym roboty - odparła dziewczyna. - Trochę bardziej na lewo - dodała szybko.

Gajeel skręcił nieznacznie i zaraz dotknął dłońmi powierzchni komody.

- Nie powiedziałbym, że będzie mniej roboty - oznajmił, wysuwając pierwszą szufladę.

- O bogowie - wyjąkała tylko Levy.

Ciemnowłosy podrapał się po głowie.

- Mówiłem, że wiem, co tam mam. Tym czymś jest bałagan - rzucił z ironią.

- To nazywasz bałaganem? To przecież istny groch z kapustą - powiedziała załamana Levy spolądając na wymieszane ze sobą skarpetki (nijak nie dobrane w pary) i bokserki. Westchnęła cierpiętniczo. - Dobrze. Możesz na razie usiąść, a ja spróbuję to jakoś ogarnąć.

Gajeel mruknął coś w odpowiedzi i odwrócił się od komody, chcąc ruszyć w stronę łóżka, jendak nagle nie wiadomo w jaki sposób potknął się i aby nie upaść na podłogę jak długi, jedną ręką przytrzymał się komody, a drugą objął w pasie Levy, pochylając się nad nią. - Oj, przepraszam - rzucił pospiesznie, lecz nie odsunął się od dziewczyny.

- W porządku? - spytała niebieskowłosa, opierając dłoń na jego torsie.

- Tak - odparł przyciszonym głosem, jednocześnie przesunął dłonią wzdłuż jej pleców. Drugą dotknął delikatnie jej twarzy, wędrując opuszkami palców po skroni i policzku.

- C-co ty robisz? - wymamrotała Levy, czując jak serce zaczyna bić jak szalone.

- To co mi kazałaś - odparł ze spokojem, kciukiem przesuwając po jej nosie i wargach. - Muszę się przecież nauczyć wykorzystywać inne zmysły zamiast wzroku. A właśnie teraz chcę cię zobaczyć... Denerwujesz się? - spytał, wyczuwając jej przyspieszone tętno, gdy przesuwał palcami po jej szyi.

- T-to... nieco dziwne - szepnęła, chociaż podświadomie chciała, by on kontynuował to dalej. W myślach cieszyła się, że mężczyzna nie może jej teraz zobaczyć naprawdę, bo jej twarz przybrała kolor zbliżony do dojrzałego pomidora.

Gajeel nagle odsunął się od niej.

- W takim razie nie będę tak robił - stwierdził niespodziewanie i ruszył w kierunku łóżka, na którym zaraz usiadł.

Dziewczyna przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć, ale zaraz odkaszlnęła i podeszła do komody.

- To ja może wezmę się do roboty - rzuciła i zaczęła nieco zbyt pospiesznie przebierać w stosie skarpetek. Jej myśli krążyły wokół tego, co się przed chwilą wydarzyło, a jej serce nie chciało się upokoić, zwłaszcza kiedy Smoczy Zabójca siedział niedaleko.


Minęło kilka dni, był niedzielny wieczór, więc wszyscy byli w mieszkaniu.

Gajeel zaczął sobie coraz lepiej radzić z codziennymi czynnościami i mógł to już robić bez czyjegokolwiek wsparcia. Oczywiście sam o to wsparcie ani razu nie poprosił i uparcie powielał te same błędy.

- Uhm, Levy, możesz tu przyjść i mi pomóc?! - zawołał czarnowłosy, stojąc przy drzwiach łazienki.

Dziewczyna słysząc jego nawoływania, odłożyła książkę na szafkę i pospiesznie wyszła z pokoju, by się dowiedzieć, co tak niespodziewanie skłoniło Smoczego Zabójcę, by domagał się pomocnej dłoni.

- Co się stało? - spytała nieco wystraszona, spodziewając się najgorszego.

Gajeel posłał jej łobuzerski uśmieszek.

- Chciałem się wykąpać. Pomożesz mi? - spytał wesoło. - Możesz nawet do mnie dołączyć, jeśli chcesz.

Twarz Levy natychmiast przybrała barwę cegły, kiedy jej wyobraźnia zaczęła podsuwać jej różne obrazy, niekoniecznie cenzuralne.

- Głupi Gajeel! - zawołała oburzona. - Niech ci Lily pomoże, jeżeli już tak bardzo chcesz, żeby ci ktoś towarzyszył w kąpieli - burknęła, po czym wróciła do pokoju, trzaskając drzwiami.

- Emmm, wolałbym nie... Ale trudno. Sam też sobie poradzę! - zawołał tak, by dziewczyna na pewno usłyszała. Odwrócił się na pięcie i pogwizdując pod nosem, wkroczył do łazienki. Zawahał się zanim przekręcił zamek w drzwiach, po czym otworzył z powrotem drzwi - Gihi! Jakby co, to nie zamykam drzwi od środka, Karzełku! - zawołał wesoło, po czym przymknął drzwi i zaczął się rozbierać, nadal nucąc przy tym jakąś melodię.

- Spadaj! - zawołała Levy z irytacją, obrzucając Gajeela w myślach najgorszymi określeniami.

Zamiast jednak wrócić do przerwanej lektury, zaczęła się przysłuchiwać dźwiękom dochodzącym z łazienki. Pogwizdywania Smoczego Zabójcy, odkręcany kurek, płynąca woda, a potem głośne uderzenie... Uderzenie?

- Aaa-argh! Cholera! - dotarł do niej tym razem bardzo wyraźnie głos ciemnowłosego.

Przez chwilę zastanawiała się czy nie blefuje, ale dla spokoju własnego sumienia wyszła na korytarz i udała się pospiesznie do łazienki. Zanim otworzyła drzwi, zobaczyła Lily'ego wychodzącego ze swojego pokoju.

- Poczekaj, Levy! - rzucił i wyprzedził ją, sam wchodząc do łazienki, po drodze zaś przemienił się w swoją większą wersję. - Ja zobaczę, co on zmajstrował. Stało ci się coś, stary? - spytał kucając przy nim.

Gajeel wyciągnął rękę, jakby chciał odepchnąć od siebie Lily'ego.

- To nic takiego. Tylko się poślizgnąłem i uderzyłem w głowę. Ale nie musicie tak panikować, nic mi nie... O cholera - wymamrotał nagle, wpatrując się gdzieś w przestrzeń.

- Co jest? - spytała Levy wsuwając głowę przez drzwi i zaglądając do środka. Kiedy dostrzegła, że Gajeel siedzi na podłodze zupełnie nagi, poczerwieniała mocno. Natychmiast wycofała się i oparła o ścianę.

Smoczy Zabójca złapał się za głowę i pochylił do przodu, krzywiąc przy tym.

- Coś mi się tylko wydawało. Głowa mnie cholernie boli - wymamrotał.

- Gdzie? - spytał Lily marszcząc brwi.

- Ugh, wszędzie - burknął Gajeel. - Jakby mi ją coś ściskało...

- A gdzie się uderzyłeś? - dopytywał Exceed.

- Z... z tyłu.

Kocur odgarnął jego włosy i zaczął się przyglądać jego głowie.

- Masz ogromnego guza, ale nie widzę, żebyś sobie rozbił tę pustą makówkę. Może od tego przybędzie ci chociaż trochę rozumu. Podnieś się, musimy cię ubrać. Levy, skoczysz po coś zimnego?! - zawołał w stronę drzwi, pomagając jednocześnie podnieść się przyjacielowi.

- Yhm - wymamrotała i skierowała się w pośpiechu do kuchni.

- Sam się ubiorę - prychnął Smoczy Zabójca, podnosząc się z podłogi.

- Dobra, dobra - odparł z ironią Lily.

Kiedy Levy wróciła z kuchni, niosąc ze sobą okład z lodem, Gajeel był już ubrany i stał przed łazienką, opierając się o ścianę.

- Kręci ci się w głowie? - spytała ze zmarszczonymi brwiami niebieskowłosa, jednocześnie wyciągnęła rękę, w której trzymała okład z lodem i przyłożyła woreczek do jego głowy.

- Trochę - mruknął i położył dłoń na jej dłoni, naprowadzając ją na miejsce, gdzie się uderzył.

- Chodź, stary. Położysz się - zaproponował Lily, biorąc przyjaciela pod ramię.

Gajeel westchnął cierpiętniczo.

- Niech wam będzie - odparł i ruszył z Lily'm do pokoju, po czym pozwolił mu położyć się na łóżku. - Levy, jesteś tu?

- Jestem - odparła dziewczyna, podchodząc do jego łóżka i siadając na brzegu.

Smoczy Zabójca milczał przez kilka sekund.

- Słuchaj, przepraszam... Masz rację, zachowuję się jak dupek, kiedy ty i Lily tyle dla mnie robicie. I dziękuję za wszystko - wymamrotał.

Niebieskowłosa zamrugała szybko powiekami.

- Jak mocno ty się w tę głowę uderzyłeś? - spytała zaskoczona.

Gajeel zbył jej słowa prychnięciem, po czym nagle przesunął się na łóżku pod ścianę i poklepał wolne miejsce obok siebie.

- Chodź tu - mruknął.

- C-co? Co ty wymyślasz? - odparła nadal zdumiona jego zachowaniem.

- Nie marudź, tylko połóż się tu obok mnie - zażądał.

Pantherlily tymczasem wycofał się po cichu z pokoju i zamknął za sobą drzwi. Levy natomiast skończyła protestować i położyła się przy Gajeelu, który objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie bliżej.

- Tak lepiej - westchnął.

- Mam tu z tobą spać? - spytała zaskoczona dziewczyna.

- Możesz, jeśli chcesz - odparł i przez kilka długich chwil milczał, aż Levy pomyślała, że pewnie zasnął. - Wiesz, przez chwilę jak się uderzyłem... przed oczami miałem takie białe plamy... ale potem znowu było ciemno - wymamrotał.

Levy zmarszczyła brwi i objęła go ramieniem, przytulając się do niego mocniej.

- Odzyskasz wzrok, jestem pewna - szepnęła. - A dopóki się to nie stanie, ja będę obok ciebie i będę cię wspierać, jasne?

Smoczy Zabójca nie odpowiedział, tylko ukrył twarz w jej włosach.

- Chciałbym móc zobaczyć... ciebie - szepnął tak cicho, że Levy zastanawiała się, czy dobrze usłyszała.

- Co powiedziałeś? - spytała, by się upewnić.

- Nic, nieważne - odparł już głośniej. - Spać mi się chce - dodał.

- To śpij, ja będę tu obok - odparła cicho. - Dobranoc.

- Dobranoc - wymruczał w jej włosy i po chwili zaczął oddychać spokojnie i miarowo.

Dziewczyna leżała jeszcze przez długi czas nim sama odpłynęła w objęcia Morfeusza.


2 komentarze:

  1. Moje serducho nie wytrzymuje przez tyle romantycznych scen w tym rozdziale <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gajeel czasem ogarnia takie sprawy ^^
      Ale lepiej uważaj na następny rozdział, bo ja nie chcę mieć zawałowca na sumieniu XD

      Usuń

Z góry dziękuję za wszystkie komentarze.
Nie ważne czy miłe czy też nie.
Dzięki temu wiem, że ktoś to czyta i mu się podoba (lub nie).

Rozdział 3. ,,Dziękuję, że przybyłeś w samą porę"

Od pewnego czasu moje życie nabrało monotonii. Mój dzień obraca się wokół jedzenia, spania, treningu, a okazjonalnie także bzykania Bulmy. ...