niedziela, 3 kwietnia 2022

„Najstraszniejsze nie są koszmary, a sny otwierające w nas zamknięte drzwi”

 

Wszedł do domu i skierował swoje kroki do salonu. Gdy już miał przekroczyć próg, ktoś potrącił go i przebiegł obok, pozostawiając po sobie jedynie błysk różowych włosów.

- Natsu, uważaj, bo się przewrócisz – zwrócił mu uwagę, przybierając minę, która miała wyrażać gniew, jednak gdy patrzył na tego roześmianego, hałaśliwego brzdąca, nie potrafił się na niego złościć.

Jego młodszy braciszek w biegu odwrócił się i roześmiał, oświadczając przy tym pewnym siebie głosem:
-
Nii-san, nic mi nie będzie.

Chwilę później zaczepił o własną nogę i wylądował na pupie w widowiskowym stylu.

Zeref westchnął ciężko, po czym podszedł do młodszego brata i pomógł mu wstać.

- A nie mówiłem? – mruknął z politowaniem.

Natsu spojrzał na niego wielkimi oczami, które zalśniły niebezpiecznie. Przełknął jednak łzy upokorzenia i uniósł dumnie głowę.

- Nic mi nie jest – odparł zadziornie.

Zeref uśmiechnął się tylko kącikiem ust i poczochrał jego różowe włosy.

- To dobrze. Bo bałem się, że nie będziesz mógł usiąść przy stole podczas kolacji przez to, jak się potłukłeś... Wtedy pewnie musiałbyś iść grzecznie do łóżka o pustym żołądku – droczył się z nim.

Natsu nadął policzki.

- Nieprawda! – zawołał urażony. – Nii-san, kłamiesz! Mamo, prawda, że mogę zjeść kolację i nie muszę wcale iść jeszcze spać? – spytał, robiąc przy tym niezwykle niewinną minę i spojrzał na matkę, która właśnie weszła do pomieszczenia, niosąc wazę z zupą.

- Hm? A dlaczego miałbyś iść spać bez kolacji? – zdziwiła się, stawiając naczynie na stole. – Dla ciebie zawsze znajdzie się talerz z czymś pysznym, mój mały łakomczuchu – dodała z czułym uśmiechem.

- Hura! – zawołał, podbiegając do stołu i zajął miejsce, a matka napełniła zaraz jego talerz parującą i aromatyczną zupą.

Nie czekając na nic Natsu zabrał się za jedzenie, parząc sobie lekko język.

- Nie tak łapczywie, bo wypali ci buzię – upomniała go matka, lecz uśmiechała się przy tym delikatnie. Pogłaskała po głowie młodszego syna i pocałowała w czoło.

Zeref podszedł do stołu i zajął miejsce obok brata, po czym napełnił swój talerz.

- Jak było dzisiaj? – spytała kobieta, sama zajmując miejsce przy stole.

- Jak zwykle – odparł Zeref. – Tata spuścił wszystkim łomot.

- Tata rządzi! – zawołał Natsu między kolejnymi łyżkami zupy.

Matka uśmiechnęła się czule.

- Cieszę się... A kiedy wróci? – dopytywała.

- Za chwilę powinien być. Mówił, że ma coś jeszcze do załatwienia – wyjaśnił Zeref.

Chwilę później drzwi wejściowe wydały ciche skrzypnięcie i zaraz do salonu wszedł ojciec.

- Tata! – zawołał ucieszony Natsu.

- Witaj, kochanie – zwróciła się do niego czarnowłosa.

- Wróciłem – odparł mężczyzna, po czym podszedł do stołu, chowając coś za plecami. – Proszę, to dla ciebie – oznajmił, stając za plecami żony, po czym wyciągnął przed nią dłoń z bukietem kwiatów. Pochylił się i obdarzył ją soczystym całusem w policzek.

Mama chłopców rozpromieniła się i zaraz przytuliła do męża.

- Dziękuję, kochanie. Usiądź i zjedz, a ja pójdę wstawić kwiaty do wody.

~~~~~~

Po kolacji Zeref wyszedł na taras i obserwował nocne niebo.

Zaraz wyczuł ruch za sobą, po czym ktoś podbiegł do niego i wskoczył mu na plecy.

- Hej, nii-san – zawołał Natsu, obejmując brata za szyję. – A co to jest to świecące w górze? – spytał z dziecięcą ciekawością.

Zeref udał zamyślenie.

- To są... świetliki – oświadczył z powagą.

- Świetliki? – spytał malec,nie bardzo wierząc w wyjaśnienia.

- Właśnie tak. Świetliki, które... przykleiły się do takiej granatowej kopuły nad nami – dodał czarnowłosy z przemądrzałą miną.

- O... – mruknął Natsu, zadzierając głowę do góry i obserwując niebo. – I one nie spadną?

- Cóż, czasem spadają – stwierdził Zeref, po czym nagle wskazał ręką. – O, widzisz? Jeden spada. Musisz pomyśleć życzenie zanim zniknie, to wtedy się spełni.

Natsu podskoczył lekko na plecach brata.

- To ja bym chciał... – zaczął mówić, lecz starszy chłopak zasłonił mu usta dłonią.

- Nie mów, tylko pomyśl, bo inaczej się nie spełni – przerwał mu, jednocześnie sam myśląc nad własnym życzeniem. Chciałbym by już zawsze było tak jak dzisiaj.

- Nii-san, a ja ci nie powiem, o czym pomyślałem – oświadczył stanowczo Natsu, jak gdyby brat chciał z niego wydobyć tę informację na torturach.

Zeref zaśmiał się lekko.

- A jak cię będę bardzo prosił? – spytał.

- Nie ma mowy! Nie pisnę słówkiem – odparł różowowłosy kręcąc głową.

- Niewdzięczny. Zatem nie pozostaje mi nic innego jak wydobyć to z ciebie siłą...

Nie doczekawszy się odpowiedzi, Zeref obejrzał się przez ramię.

~~~~~~~~

Natsu zniknął. Wokoło panowała cisza.

Wszedł z powrotem do domu i natychmiast dostrzegł zmianę.

To już nie był ten sam salon, nawet nie ten sam dom. Wystrój wnętrza był tak nowoczesny, jakby minęło co najmniej czterysta lat...

Nucąc pod nosem jakąś melodię, do salonu weszła blondwłosa dziewczyna, wyglądająca na trzynaście lat, choć wiedział, że naprawdę jest o wiele starsza. Widząc Zerefa posłała mu czuły uśmiech i ruszyła w jego stronę.

- Jak tam nasz syn? – spytał odwzajemniając uśmiech i jakby zupełnie zapomniał, że przed chwilą był w innym miejscu, w innym czasie, z zupełnie innymi ludźmi.

- Śpi jak aniołek – odparła Mavis i objęła go za szyję.

Patrzyli sobie przez chwilę w oczy, po czym Zeref przytulił ją do siebie, kryjąc twarz w jej włosach i przymknął powieki. Ogarnęły go te uczucia szczęścia,spokoju, poczucie bezpieczeństwa.

- Chciałabym, żeby już zawsze było tak jak dzisiaj – szepnęła Mavis, wtulając się w niego mocniej.

Zadrżał nieco, gdy po jego plecach przeszedł dziwny dreszcz, przypominając mu o czymś,co wydarzyło się bardzo dawno temu.

- Coś się stało? – spytała dziewczyna, wyczuwając tę zmianę.

- Nie... To nic... – odparł powoli. – Też bym tego chciał. Byśmy zawsze byli razm, tak szczęśliwi jak teraz – odparł, odsuwając się odrobinę, by spojrzeć jej w oczy, po czym pocałował ją delikatnie i czule.

Mavis oddała pocałunek, a po chwili położyła głowę na jego ramieniu, nadal mając przymknięte powieki.

- Kocham cię Zeref – szepnęła, a gdy to mówiła, jej wargi muskały jego szyję niczym puch.

- Ja ciebie też... Mavis – odparł, gdy nagle ogarnęła go ciemność.



Otworzył oczy i natychmiast musiał je z powrotem zamknąć, bo oślepiło go światło. Gdy przyzwyczaił się do nagłej zmiany, rozejrzał się dookoła. Siedział oparty o drzewo w środku lasu, który tętnił życiem.

Ach, tak, był na Wyspie Tenrou.

Tak, to był tylko sen.

Poczuł coś ciepłego i mokrego spływającego mu po policzku.

- Natsu... – szepnął. – Mavis...

Poczuł nagle czyjąś obecność. Gdy się rozejrzał, nikogo nie zobaczył, ale wiedział, że ona jest obok. A raczej jej duch.

Duch dziewczyny, którą kochał.

Dziewczyny, którą zabił.

- Zeref... – Nie usłyszał jej, ale czuł i potrafił zrozumieć, co chce mu przekazać.

- Znowu tu jesteś? Mówiłem, że powinnaś odejść, zostawić mnie...

- Nigdy cię nie zostawię – odparła, a może tylko mu się wydawało.

- Twoja obecność tutaj nic nie da. Jedyne czego chcę to, by ktoś w końcu mnie zabił... Nie, by zrobił to Natsu.

- Nie – odparła Mavis, podchodząc do niego i siadając obok. Niemal czuł, jak jej włosy muskają jego skórę, czuł jej zapach. – Ty nie chcesz umrzeć. Chcesz żyć, jak nikt inny pragniesz życia... Nie tylko swojego.

- Bo wiem, jak jest cenne – szepnął. – Życie każdego... Tylko nie moje. Jedyne co przynoszę to śmierć, zniszczenie i rozkład. Nie chcę takiego życia. Dość już przeżyłem na tym świecie. Chcę umrzeć... Nie, chcę zniszczyć ten świat... Chcę... – Urwał, czując jak jego ciałem wstrząsają dreszcze.

- Jedyne czego chcesz, to żyć szczęśliwie – powiedziała Mavis, patrząc na niego ze współczuciem i troską. – Żyć jak każdy, dorosnąć, założyć rodzinę, zestarzeć się z ukochaną osobą przy boku...

- Odejdź – warknął przez zaciśnięte zęby.

Wyczuł, że Mavis stała się smutna.

- Odejdź i nie wracaj! – zawołał, a dreszcze jeszcze mocniej wstrząsnęły jego ciałem.

Obecność Mavis zniknęła.

Zeref pochylił się, zaciskając dłonie na trawie, palcami orząc ziemię. Jego ciało wygięło się w łuk, gdy próbował powstrzymać ze wszystkich sił to, co miało nadejść.

Chwilę później fala czarnych płomieni rozeszła się szerokim kołem wokół niego, zabierając życie wszystkiemu, co napotkało na swojej drodze. Drzewo, pod którym siedział, które jeszcze przed chwilą dawało przyjemny cień dzięki soczyście zielonym liściom, teraz było martwe, spróchniałe i nagie. Pod wpływem wiatru odpadły z niego suche gałęzie. Trawa wokół była wypalona, prześwitywała spod niej jałowa ziemia. Truchła zwierząt ścieliły się pod drzewami dokąd tylko zdołał sięgnąć wzrok.

Znów mu się nie udało.

Znów to zrobił.

Podniósł pięść, w której tkwiły uschnięte źdźbła trawy i przycisnął ją do czoła, zaciskając powieki.

- Nie odchodź...

2 komentarze:

  1. Bardzo przyjemna miniatura, pomimo ciężkiego tematu. Na początku nie przepadałam, teraz uwielbiam Zerefa. Biedny mężczyzna, który przez swoją przeszłość tracił wszystko 😔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało! Pamiętam jak pisałam to pod wpływem chwili, kiedy tylko w mandze została ujawniona jego przeszłość. Było mi wtedy tak szkoda Mavis i Zerefa </3

      Usuń

Z góry dziękuję za wszystkie komentarze.
Nie ważne czy miłe czy też nie.
Dzięki temu wiem, że ktoś to czyta i mu się podoba (lub nie).

Rozdział 3. ,,Dziękuję, że przybyłeś w samą porę"

Od pewnego czasu moje życie nabrało monotonii. Mój dzień obraca się wokół jedzenia, spania, treningu, a okazjonalnie także bzykania Bulmy. ...