niedziela, 15 maja 2022

Rozdział 6 (ostatni)

Kilka dni później Levy miała się wybrać do Rady wraz z Lilym, Gajeel natomiast miał zostać sam. Do tej pory mężczyzna nie odzyskał wzroku, chociaż czasem niebieskowłosa łapała się na wrażeniu, jakby jego wzrok powrócił. Coraz lepiej wychodziły mu codzienne czynności, a kilka razy czuła niby szóstym zmysłem, że na nią patrzy. Oczywiście szybko karciła się w myślach za te podejrzenia. Przecież Gajeel powiedziałby od razu, gdyby znowu widział normalnie. Poza tym ciężko byłoby mu nadal udawać.

- Jesteś pewien, że możemy iść? Poradzisz sobie ze wszystkim? – pytała dziewczyna po raz setny tego ranka.

Smoczy Zabójca westchnął cierpiętniczo.

- Jakbym dostawał klejnot za każdym razem, kiedy o to pytasz, byłbym już bogaty – prychnął. – Idźcie już. Nie podpalę przecież domu, kiedy was nie będzie te kilka godzin.

Levy zrobiła wielkie oczy, jakby dopiero teraz ta opcja przyszła jej do głowy.

- O bogowie, właśnie! A jeśli coś się zacznie palić, a ty nie zauważysz? Dobra, zostaję.

- Levy, posłuchaj, nie ma powodów do paniki. Gajeel radzi sobie już coraz lepiej, więc wytrzyma bez nas przez jeden dzień – uspokajał Exceed.

Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę.

- Wpadnę do domu jak będę miała przerwę. Może być?

Gajeel skrzywił się znacząco.

- Zajmij się pracą, a mną się nie przejmuj. Poradzę sobie – odparł przez zaciśnięte zęby.

Levy miała co do tego jakieś złe przeczucia, ale odpuściła wreszcie i razem z Lilym udała się do Rady. Tam czekała na nią masa pracy, ponieważ ktoś musiał tymczasowo przejąć obowiązki Gajeela, skoro ten był niedysponowany.

Nie powstrzymało jej to jednak, by znaleźć chwilę przerwy i wrócić do mieszkania. Nie powstrzymał jej nawet Pantherlily, który tak bardzo się upierał, by została w Radzie. Chociaż ostatecznie poszedł razem z nią.

Przebyli jedynie pół drogi z Rady do ich mieszkania, ponieważ natrafili na scenę walki. A jednym z walczących był...

- Gajeel? – wyrzuciła niebieskowłosa z niedowierzaniem.

Uwaga Smoczego Zabójcy rozproszyła się na chwilę, a on odwrócił głowę w ich stronę i spojrzał Levy w oczy. Naprawdę spojrzał. Trwało to tylko sekundę, bo jego przeciwnik zepchnął go jednym ciosem na ścianę najbliższego budynku.

- Gajeel! – wrzasnęła i już szykowała się, aby mu pomóc, lecz wtedy mężczyzna, który dopiero co powalił jej chłopaka, rzucił się na nią. Czas jakby zwolnił. Uniosła dłoń, by napisać zaklęcie, ale nagle wszelkie słowa uciekły z jej głowy, choć jej umysł pracował na najwyższych obrotach. Ten mężczyzna wydawał się jej dziwnie znajomy. Był to ten sam mag, który sprawił, że Gajeel wylądował ledwie żywy w szpitalu i stracił wzrok. Ten sam, którego ścigała Rada. Ale Gajeel odzyskał wzrok... Prawdopodobnie w dzień, kiedy uderzył się w głowę, lecz z jakiegoś powodu postanowił zataić przed nią prawdę.

Wszystkie te myśli przemknęły jej przez umysł w ciągu tych ułamków sekund, gdy przeciwnik coraz bardziej się do niej zbliżał. Uratował ją Lily, który wyłonił się przed nią w swojej bojowej formie z obnażonym mieczem i odparł atak.

- Ukryj się – warknął do niej.

- Co? Czemu?

Nie odpowiedział, tylko wdał się w walkę na całego.

Levy wycofała się, ale tylko po to, by dostać się do Gajeela i sprawdzić, czy coś mu się stało. Okłamał ją w pewnych sprawach, ale to nie znaczyło, że przestało ją obchodzić jego zdrowie. Smoczy Zabójca siedział pod ścianą, oddychając z trudem.

- Gajeel, słyszysz mnie? Możesz wstać? – pytała wystraszona, dotykając jego ramion i twarzy.

Spojrzał jej w oczy, zaciskając zęby.

- Musisz się ukryć – oznajmił stanowczo. Odsunął jej ramiona od siebie i wstał z trudem.

- Czemu wszyscy każą mi się chować? Przecież też mogę walczyć! – zawołała ze złością.

Spojrzała na Lily’ego – dyszał ciężko, choć walczył dopiero chwilę, co dało jej do myślenia, że przeciwnik nie jest byle kim.

Mężczyzna zatrzymał się i zwrócił w stronę niej i Gajeela, po czym roześmiał się głośno.

- Ponieważ, naiwna dziewczynko, twój chłoptaś doskonale wie, że mogę cię zmiażdżyć! – warknął, robiąc krok w ich stronę. – Odebrać mu to, co on mi kiedyś odebrał! Każdą bliską dla niego osobę! Myślisz, że to był przypadek, że ostatnim razem pozwoliłem mu przeżyć? Chcę by cierpiał jeszcze mocniej!

Levy wędrowała wzrokiem od Gajeela do mężczyzny, który się do nich zbliżał. Była zdezorientowana. Chciała wiedzieć, skąd Smoczy Zabójca go znał i dlaczego gość chciał dokonać na nim zemsty.

- Zostań z tyłu – rozkazał twardo Gajeel, po czym ruszył ponownie do walki. Dziewczyna mogła tylko stać i bezradnie się wszystkiemu przyglądać. Chciała jakoś pomóc, ale kiedy Gajeel połączył siły z Lilym, pokonanie przeciwnika okazało się prostsze. 

Levy poczuła się żałośnie słaba i niepotrzebna. „To dlatego Gajeel trzymał wszystko w tajemnicy” – pomyślała. – „Bo jestem dla niego tylko ciężarem i utrapieniem.” Nie potrafiła powstrzymać narastającej złości: na Gajeela, na siebie, nawet na Lily’ego, który najwyraźniej również uczestniczył w tym spisku.

- Jesteś aresztowany – oznajmił czarnowłosy do pokonanego mężczyzny, przyciskając go do ziemi i zakładając mu na nadgarstki anty-magiczne kajdanki.

Wreszcie dziewczyna zrobiła kilka kroków w ich stronę.

- Więc to tak. Wszyscy wokół wiedzieli, oprócz mnie, prawda? Bo jestem słaba i do niczego się nie nadaję, dlatego można mi mydlić oczy udawaniem ślepego, by mnie zaciągnąć do łóżka – wyrzuciła drżącym od emocji głosem. – Lily, wiedziałeś o tym, że Gajeel odzyskał wzrok, prawda? I o tym, że oni znają się z przeszłości? Oraz o tym, że „jestem na celowniku”? – zasypała Exceeda pytaniami, zaciskając dłonie w pięści.

Kocur powiódł wzrokiem od Gajeela do Levy.

- Ja... Zabiorę więźnia do Rady, a wy sobie porozmawiajcie – rzucił, po czym pospiesznie się ewakuował wraz z pojmanym mężczyzną.

Niebieskowłosa ukryła twarz w dłoniach, próbując nad sobą zapanować. Smoczy Zabójca potrzebował dłuższej chwili, nim podszedł do niej.

- Levy, mogę ci to wyjaśnić...

- Chcesz mi wyjaśnić kłamstwa i zatajanie przede mną prawdy? – weszła mu w słowo, odrywając dłonie od twarzy. W oczach miała łzy. – Nie mogę tego zrozumieć, choćbym chciała. Zaufałam ci, a ty to zniszczyłeś! Nie chcę cię więcej widzieć!

Czarnowłosy prychnął ze złością.

- To co? Mam odejść z Rady? Wyprowadzić się z mieszkania? Bo czy tego chcesz, czy nie...

- Tak! Chcę byś się wyprowadził z mieszkania! Zabieraj to, co do ciebie należy i...

Tym razem to Gajeel nie dał jej dokończyć zdania, ponieważ złapał ją w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Ruszył przed siebie zdecydowanym krokiem, jakby wcale nie stoczył chwilę temu wyczerpującej walki.

- Gdzie mnie...? Co ty w ogóle robisz?! – Levy nie posiadała się ze zdumienia.

- Zabieram to, co należy do mnie i się wynoszę – powiedział ze spokojem.

Dziewczyna na chwilę zaniemówiła, potem jednak zaczęła się wyrywać, wykrzykując, że nie jest przedmiotem. Kopała i biła pięściami, ale ciało Smoczego Zabójcy było niczym stal, dlatego szybko zaniechała tej czynności. Robiła tym większą krzywdę sobie niż jemu. Przez następne kilkanaście minut milczała, zwisając na jego ramieniu niczym trofeum. Była ciekawa, dokąd ją zaprowadzi, bo dawno już minęli ich mieszkanie i wyszli poza miasto.

- Nadal jestem na ciebie zła – oświadczyła wreszcie, gdy tymczasem sceneria wokół niej zmieniła się i znaleźli się w lesie.

- Wiem o tym – odparł Gajeel ze spokojem.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy? – spytała, lecz czarnowłosy milczał. – Gajeel?

- Wiesz, że moja przeszłość nie jest różowa – odpowiedział z wahaniem. - Ten facet... Kiedy byłem w Phantom Lord, dostałem misję, by... pozbyć się kilku osób, które komuś przeszkadzały. Nie interesowało mnie wtedy, kto i dlaczego. Po prostu wykonałem zadanie. To była jego rodzina... Rodzice jego i tego drugiego gościa, którego wcześniej aresztowaliśmy.

Levy zaniemówiła na chwilę. Gajeel doprowadził do czyjejś śmierci... Szybko jednak ucięła rozmyślania na ten temat. Życie maga nie było łatwe, a przeszłość Gajeela powinna pozostać zamkniętym rozdziałem, nie zamierzała więc oceniać jego działań z tamtych czasów.

- To dlatego chciał się zemścić... na mnie?

- Nie chciałem, by się dowiedział, że w ogóle coś mnie z tobą łączy, dlatego postanowiłem sam się z nim zmierzyć. I tak jak słyszałaś, on pozostawił mnie przy życiu tylko dlatego, że jego plan zakładał najpierw zniszczenie mnie psychicznie... odebranie mi wszystkiego, co jest ważne w moim życiu. Odebranie mi ciebie – z każdym zdaniem jego głos był coraz cichszy. – Powiedziałem o tym Lily’emu, bo... nie bałem się tego, co sobie o mnie pomyśli, jak będzie oceniał moją przeszłość. Pomógł mi, bo kiedy ja nie mogłem nic zrobić przez utratę wzroku, on tropił dla mnie tego faceta.

- Kiedy odzyskałeś wzrok? – spytała, lecz nagle Gajeel zatrzymał się i postawił ją na ziemi. 

Stali przed małą drewnianą chatką, leśniczówką. Wyjął klucz w kieszeni i otworzył drzwi.

- Wejdź, nikogo tu teraz nie ma – oznajmił, a kiedy dostrzegł pytający wzrok dziewczyny, westchnął ciężko. – Czasami tu przychodzę, kiedy chcę pobyć sam. Tak, sam dorobiłem sobie klucz.

Levy pokręciła głową z niedowierzaniem, po czym weszła do środka, rozglądając się po wnętrzu. Wreszcie usiadła na rogu łóżka, zakładając nogę na nogę i spojrzała na chłopaka z wyczekiwaniem.

- Emm, jakie było pytanie? – Gajeel wziął sobie krzesło, które ustawił przed dziewczyną tyłem i usiadł na nim okrakiem.

- Twój wzrok...

- No tak. – Podrapał się po głowie. - Po tym wypadku w łazience, coś zaskoczyło. Jeszcze wieczorem miałem tylko jakieś przebłyski, a rano znów widziałem normalnie. Ale pomyślałem... że mogę jeszcze trochę udawać...

- By mnie zaciągnąć do łóżka i wziąć na litość? Biedny, niewidomy Gajeel wreszcie mógł zaznać trochę miłości i troski? – ironizowała.

- By dokończyć sprawy z przeszłości, nie mieszając cię w to – odparł stanowczo, po czym wstał z krzesła i odstawił je na bok. Klęknął przed Levy i objął ją ramionami w pasie. – Kocham cię – szepnął nie patrząc jej w oczy. – Wiem, że jestem beznadziejny w mówieniu tego...

Dziewczyna pogładziła jego włosy, po czym ujęła jego twarz w dłonie.

- Nie musisz mi tego mówić. Czyny zawsze będą znaczyć dla mnie więcej niż słowa. Jedyne czego chcę to... być częścią twojego życia, tak naprawdę. Chcę wiedzieć zarówno o dobrych, jak i złych rzeczach. Nic, co byś mi o sobie powiedział, nie zmieni moich uczuć do ciebie. Obiecaj mi, że nie będziesz więcej miał przede mną takich tajemnic.

- Obiecuję – odparł z niejakim wahaniem, po czym pocałował ją żarliwie. Odsunęli się od siebie dopiero po dłuższej chwili, oboje zdyszani. – Między nami już wszystko w porządku?

Uśmiechnęła się z czułością.

- W porządku. I cieszę się, że odzyskałeś wzrok i nic złego ci się nie stało podczas walki – oznajmiła. Po chwili rozejrzała się dookoła, jakby dopiero sobie przypomniała, gdzie są. – Chyba powinniśmy wracać do Rady.

- O nie... – mruknął Gajeel, po czym szybko ujął ją za nadgarstki i rozłożył na łóżku, z rękoma przyszpilonymi do materaca. – Jest pani aresztowana.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z góry dziękuję za wszystkie komentarze.
Nie ważne czy miłe czy też nie.
Dzięki temu wiem, że ktoś to czyta i mu się podoba (lub nie).

Rozdział 3. ,,Dziękuję, że przybyłeś w samą porę"

Od pewnego czasu moje życie nabrało monotonii. Mój dzień obraca się wokół jedzenia, spania, treningu, a okazjonalnie także bzykania Bulmy. ...