niedziela, 14 sierpnia 2022

Rozdział 1. „Chciałem jedynie przez chwilę udawać, napędzić strachu tej upartej kobiecie” [+18]

Dziennik Pokładowy. Nadal tkwię na tej planecie dla słabeuszy, zwanej Ziemią. Do ataku androidów pozostaje wciąż ponad dwa i pół roku. Tylko myśl o silnych przeciwnikach motywuje mnie do działania. Tylko zdobywanie siły i mocy ma w moim życiu sens. Nie mam zamiaru stoczyć się, jak ten odpad, Yamcha, za którym ta kobieta tak szaleje. Jego rodzima planeta jest w niebezpieczeństwie, ale jego treningi polegają chyba przede wszystkim na pakowaniu się jej do łóżka. Oczywiście mam na myśli tę upartą kobietę i jej łóżko.

Zdecydowałem się zatrzymać tu tylko i wyłącznie ze względu na Pokój Grawitacyjny. Co, niestety, wiąże się z oglądaniem Słabeusza i tej kobiety, radośnie migdalących się, gdzie tylko się da. Zazwyczaj natychmiast schodzę im z drogi i szukam sobie zajęcia, by przypadkiem nie prowokować u siebie odruchu wymiotnego.

Co innego, gdy ta dwójka zaczyna skakać sobie do gardeł. To zdecydowanie ciekawszy widok. W przeciągu pół roku byłem już świadkiem trzech ich rozstań i czterech wielkich kłótni. Ostatecznie jednak po pewnym czasie zachowują się, jakby nic się nie wydarzyło i wracają do siebie.

Ludzie są dla mnie zdecydowanie zbyt skomplikowani, a przy tym to lekkomyślni ignoranci. Czasami ojciec Bulmy namawia mnie na oglądanie z nim telewizji, ale szybko mnie to męczy, bo kretynizm istot ludzkich jest dla mnie nie do zniesienia.

- Jesteś beznadziejny, Yamcha! Co ja w tobie widziałam?! Zachowujesz się jak pozer, a gdyby nie ja, byłbyś nikim! - usłyszałem wrzaski kobiety, dobiegające aż sprzed drzwi frontowych, gdy tylko wyszedłem z Pokoju Grawitacyjnego.

„Jest nikim” - pomyślałem z krzywym uśmiechem pod nosem.

- Co ja takiego zrobiłem, co? - spytał Słabeusz swoim najbardziej niewinnym głosem.

- Mi? Nic! Za to prawie wpakowałeś głowę w dekolt tej kelnerki, taki byłeś nią zainteresowany! - Głos kobiety był pełen sarkazmu.

-Byłem miły! Ty też byś czasem mogła. To że ci się okres zbliża, nie znaczy, że muszę za to obrywać - burknął oburzony.

Po chwili ciszy nastąpił trzask zamykanych z mocą drzwi.

- Jak się tu jeszcze kiedyś zjawi, to go zabiję. I to przed androidami - pomstowała Uparta Kobieta. Co za czcze obietnice! Wystarczy, że ta miernota wróci z podkulonym ogonem.

- Ej, Kobieto! - zatrzymałem ją, gdy przechodziła obok mnie. - W Pokoju Grawitacyjnym znów coś się zepsuło. Napraw to, bo nie mam gdzie trenować.

Wściekłość aż się w niej zagotowała.

- Nie jestem twoją służącą, do jasnej cholery! Myślisz, że twój Pokój i trening są najważniejsze?

Wykrzywiłem twarz pod wpływem jej wrzasków. Jeden ruch i przyparłem ją do ściany tuż przy drzwiach do Pokoju.

- Myślę, że twoja planeta i atak androidów, który nas czeka, są ważniejsze niż ten Słabeusz i jego nienasycony kutas - syknąłem, utkwiwszy w niej gniewny wzrok. - Myślę, że mogę przestać robić z siebie bohatera i obrońcę planetki pełnej odpadów.

Kobieta zadrżała niczym liść na wietrze, ale miała zacięty wyraz twarzy, jakby starała się powstrzymać przed ucieczką. Podobała mi się jej odwaga granicząca z brawurą. Dodawało jej to atrakcyjności.

Otworzyłem drzwi i wpakowałem ją do Pokoju Grawitacyjnego, nie czekając na jej sprzeciw. Zaraz też zamknąłem za nami drzwi. Dźwiękoszczelne ściany dawały gwarancję, że nikt nam nie przeszkodzi.

Chciałem ją nastraszyć, zademonstrować, że nie jestem niczyją maskotką. Pokazać, że nadal tkwi we mnie wojownik pod rozkazami Freezy. Bezwzględny i niebezpieczny. I chociaż czasy, gdy rządził mną Freeza, były dla mnie najgorszym okresem życia, to czasami brakowało mi tego, że mogłem rozładować swój gniew jak tylko chciałem. Zniszczyć planetę? Nie ma problemu. Wymordować bandę kosmitów? A jakże! Znaleźć sobie atrakcyjną i chętną kobietę, która przegoni mój gniew dobrym seksem? Tak, czasem tak.

Właściwie czemu tu, na Ziemi, nie pomyślałem o tego typu rozrywce? Przecież nawet tutaj muszą być tego rodzaju kobiety. To chyba przez te ich głupie zwyczaje i skomplikowane relacje. A zwolennikiem brania na siłę kobiecego ciała zdecydowanie nie jestem. Chociaż i tacy zdarzali się u Freezy.

Dlatego właśnie chciałem jedynie przez chwilę udawać, napędzić strachu tej Upartej Kobiecie. Pokazać do czego mogę być zdolny.

Przytrzymałem ją przed sobą, jednym ramieniem obejmując ją w pasie. W tym czasie zębami zdjąłem rękawiczkę z drugiej ręki, którą zaraz zanurzyłem pod jej sukienką, między udami.

- Wiesz, że nikt nas tu nie usłyszy, prawda? - spytałem lekko schrypniętym głosem. Cóż, nawet jeżeli miało to być udawane, nie znaczyło, że byłem obojętny na jej bliskość i kobiece kształty. Lecz tak samo jak była atrakcyjna, była też niezwykle uparta.

Chwyciłem jej pierś i masowałem mocno, a z jej ust wyrwał się zduszony jęk. Dłonią bez rękawiczki przesunąłem po materiale majtek i ze zdumieniem odkryłem wilgotny ślad. Ta kobieta była piekielnie napalona. Przyjrzałem się jej twarzy. Przymknęła powieki i rozchyliła usta, a jej oddech stał się ciężki i nierówny.

Przycisnąłem ją mocniej do moich bioder, by poczuła na pośladkach twardniejącą szybko wypukłość. Miałem ją tylko nastraszyć, ale w tej sytuacji zmieniłem zdanie. Pozbyłem się drugiej rękawiczki i gwałtownym ruchem zsunąłem górę sukienki wraz ze stanikiem, a pełne piersi kobiety wyskoczyły na zewnątrz. Ująłem je w dłonie, masując i ściskając sutki, które nabrzmiały pod moimi palcami. Kobieta sięgnęła ręką za siebie i odszukała mój członek, który sprawnie uwolniła ze spodni.

- Vegeta - jęknęła zerkając na mnie przez ramię.

- Nie takiej reakcji się spodziewałem, ale nie narzekam - mruknąłem. Nadal miałem lekko schrypnięty głos spowodowany falą pożądania, które mną zawładnęło. - Podoba ci się, gdy ktoś wzbudza w tobie strach?

Zaśmiała się krótko. Jej dłoń przesuwała się systematycznie po moim penisie.

- Nie bałam się - wydyszała, kiedy ja zsunąłem jej majtki i pieściłem kobiecość. - Pomyślałam tylko, że z bliska jesteś o wiele przystojniejszy.

Na chwilę odebrało mi to mowę, ale jęknąłem niespodziewanie, gdy dłoń kobiety zacisnęła się na mnie.

- Szybciej - wyrzuciła z siebie, po czym podeszła dwa kroki do kolumny na środku pokoju, o którą oparła się, wypinając przy tym kusząco. - Chcę cię poczuć, Vegeta.

Nie musiała mi powtarzać dwa razy. Dopadłem do niej i zadarłem sukienkę do góry, a po chwili ująłem w dłoń męskość i zanurzyłem się w ciepłe i ciasne wnętrze kobiety. Jęknęliśmy oboje, lecz ja natychmiast zacisnąłem zęby, by nie wydać z siebie kolejnego odgłosu. Nie chciałem, by wiedziała, że doprowadza mnie do takiego stanu.

Zacząłem się w niej poruszać szybko i mocno, przytrzymując ręką jej biodro. Wolną dłoń zacisnąłem na jej piersi, co wywołało u niej kolejny jęk.

- Ach, Vegeta! - słowa kobiety mieszały się z odgłosami naszych ciał zderzających się o siebie. Obróciła tułów w moją stronę i objęła mnie ramieniem za szyję, a palce wczepiła mi we włosy, pociągając za nie co chwilę. - Tak... tak, mocniej...

Mocniej? Ona chyba nie wiedziała, ile kontroli wkładałem w to, by nie zrobić jej krzywdy.

Pochyliłem się i otoczyłem ustami jej sutek, ssąc go i lekko przygryzając. Kobieta z trudem łapała powietrze, głośnymi jękami manifestując swoją rozkosz. Czułem, że jest już bliska spełnienia.

- Szybciej! - zażądała, odrzucając głowę do tyłu.

Odsunąłem się od niej nieznacznie, wyplątując z jej uścisku, po czym zacisnąłem zęby na jej ramieniu. Gdy się cofnąłem, na skórze widniał czerwony ślad.

- Nie rozkazuj mi, Kobieto! - warknąłem na nią, ale zwiększyłem tempo, obie dłonie kładąc na jej biodrach. Nasze ciężkie oddechy na chwilę zlały się w jedno.

Kiedy byłem o krok od orgazmu, poczułem jak jej wnętrze zaciska się na mnie rytmicznie. To pchnęło mnie do własnego spełnienia. Zza moich zaciśniętych zębów wyrwało się coś pomiędzy jękiem, a westchnieniem, jednak zostało zagłuszone przez przeciągły okrzyk Bulmy.

Wyszedłem z niej wciąż na pół twardy. Dałem sobie chwilę na wyrównanie oddechu, a potem powiedziałem pierwszą rzecz, jaka przyszła mi na myśl:

- Widzę, że nie ma dla ciebie różnicy, czy to ja, czy ten Słabiak, Yamcha. Zadowala cię każdy, byle by miał kutasa.

Mój głos był chłodny i opanowany jak zawsze. Tak było dobrze. Żadnych emocji, żadnego spoufalania się. Ufać mogę jedynie sobie. Kropka.

Kobieta odwróciła się powoli, a jej wzrok przebił chłodem moje słowa. Sukienkę nadal miała zsuniętą poniżej piersi, a majtki zaczepione o kostkę. Po udach ściekały jej pozostałości naszych orgazmów. Ale nie wyglądała na bezbronną i wykorzystaną. Przypominała raczej bogini zemsty.

- Wynoś się stąd - zażądała z mocą.

- A jak nie, to co? - spytałem i splotłem ramiona na torsie w nonszalanckim geście.

Pokazała palcem na podłogę.

- To jest mój dom, mój Pokój Grawitacyjny i mój sprzęt. Z uprzejmości użyczyłam ci go, byś mógł trenować. A teraz każę ci się wynosić, bo cholernie mocno nadużyłeś mojej gościnności. Wynocha, już!

Wytrzymałem jej spojrzenie przez kilka sekund, lecz ostatecznie prychnąłem zdegustowany, poprawiłem spodnie i opuściłem Pokój. Nie odszedłem daleko, zatrzymałem się kilka metrów dalej od drzwi i oparłem o ścianę, by przemyśleć moją sytuację.

Najpierw potrzebowałem zimnego prysznicu, potem zaś musiałem zabrać się stąd i znaleźć sobie miejsce do trenowania poza Capsule Corp. Nie potrzebna mi ta Uparta Kobieta.

W moje rozmyślania wkradł się dziwny dźwięk. Coś na kształt rannego zwierzęcia walczącego o oddech i wyjącego z bólu. Zerknąłem w stronę niedomkniętych drzwi Pokoju Grawitacyjnego, a wtedy zrozumiałem, co słyszę. To był płacz.

Natychmiast oddaliłem się stamtąd. Nie mogłem pozwolić, by niewieście łzy mnie zmiękczyły. Zaraz jednak dotarło do mnie, że Bulma nie rozpłakała się w mojej obecności. Dopiero gdy wyszedłem i zostawiłem ją samą.

Była silna. Z pewnością uda się jej poradzić sobie z emocjami. Ja tymczasem musiałem skupić się na treningu.

Po zimnym jak lodowa planeta Imar prysznicu oraz zapanowaniu nad potrzebami własnego ciała, ubrałem się i ruszyłem do wyjścia. Potrzebny mi był statek, który kobieta przechowywała w garażu.

Nim udało mi się dotrzeć do celu, zatrzymała mnie matka Bulmy.

- A dokąd to się wybierasz o tej porze, mój drogi? - spytała tym swoim przesłodzonym głosem.

- Wyjeżdżam. Nie mogę tu zostać - poinformowałem ją beznamiętnie.

- Ależ, mój drogi! Teraz? Przynajmniej zostań na kolacji i poczekaj do rana. - Jej głos wszedł na te błagalne, prawie płaczliwe tony, jak zwykle, gdy chciała coś na kimś wymusić.

Westchnąłem cierpiętniczo.

- Niech będzie.

Nie jestem głupi. Nie odmówię jedzenia i spania.

- To chodź do jadalni - ośmieliła się mi rozkazywać, a ja nawet nie miałem czasu, by jej na to odpowiedzieć, bo ujęła mnie pod ramię i poprowadziła do stołu.

Minął jakiś dobry kwadrans, gdy Bulma dołączyła do reszty przy kolacji. Nadal zapychałem się jedzeniem, by nie dać nic po sobie poznać. Zauważyłem jednak jak wygląda. Miała zaczerwienione oczy, a do tego przebrała się w golf, którym zakryła ślad na ramieniu.

- O rety, kochanie, przeziębiłaś się? - spytała zatroskana matka.

- Nie - burknęła w odpowiedzi i usiadła naprzeciw mnie obok swojego ojca. - To wina facetów. Wszyscy są totalnymi śmieciami. Z wyjątkiem ciebie, tatku. Ty jesteś cudowny jak zawsze. - Przytuliła się do ojca i dopiero po tej demonstracji zabrała się do kolacji.

- Skończyłem - oznajmiłem nagle i wstałem od stołu. Nie mogłem dłużej tam zostać.

- Och, Vegeta, mój drogi. Ty chyba też nienajlepiej się czujesz. Zwykle jesz więcej - stwierdziła matka Bulmy i podniosła na mnie rękę. Co ona? Chciała mnie uderzyć? Zablokowałem ją natychmiast, przytrzymując jej nadgarstek nad moją głową. Spojrzałem na nią nieufnie spod zmarszczonych brwi. - Rety, wybacz, mój drogi. Nie miałam nic złego na myśli. - Cofnęła szybko rękę. - Chciałam sprawdzić, czy nie masz gorączki.

- Nic mi nie jest - odparłem przez zaciśnięte zęby i wyszedłem z jadalni.

Miałem w planach odnalezienie statku i opuszczenie tej marnej planety na długi czas. Odłożyłem to jednak do następnego dnia. Musiałem zregenerować siły. Gdy tylko położyłem głowę na poduszce, już spałem.



Obudził mnie odgłos dłoni uderzającej o policzek. Usiadłem na łóżku, oddychając z trudem, oblany zimnym potem. To znów te sny. Całe szczęście, że niewiele z nich pamiętałem. Wiedziałem tylko, że jest w nich Freeza, krew i brutalność. A także Kakarot, który zawsze jest o krok przede mną.

Wstałem z łóżka i wyszedłem nagi na balkon. Była pełnia. To dlatego nawiedzały mnie te koszmary. Nawet bez ogona odczuwałem oddziaływanie księżyca. Oparłem się o barierkę i wpatrywałem w ten lśniący, srebrny talerz, powoli się uspokajając.

Instynktownie wyczułem, że ktoś mi się przygląda, więc odwróciłem głowę. Bulma stała na sąsiednim balkonie i wdychała dym z tych swoich śmierdzących suszonych liści owiniętych w papierek. Nie rozumiałem, co w tym przyjemnego.

Spojrzenie, którym mnie obdarzyła, nie wyrażało niczego. Chwilę później zgasiła niedopałek i wróciła do pokoju. Stałem tam jeszcze długą chwilę, nim wróciłem do łóżka.

Rano wstałem i ubrałem się, po czym wyszedłem z pokoju z mocnym postanowieniem, że nikt z Ziemi nie ujrzy mnie przez bardzo długi czas. Zatrzymałem się jednak przed Pokojem Grawitacyjnym. Drzwi były otwarte, a w środku stary Briefs majstrował przy urządzeniach.

- Dlaczego to naprawiasz? - spytałem bez wstępów.

- Cóż, to proste. Zepsuło się, to naprawiam - oznajmił Briefs, spoglądając na mnie znad okularów.

- Tak, ale... - Ludzie z tej planety uwielbiali wystawiać moją cierpliwość na próbę. - Dlaczego? Skąd wiedziałeś, że się zepsuło?

- A, Bulma mi powiedziała. Ona chyba od wczoraj źle się czuje, bo poprosiła mnie o naprawę - wyjaśnił.

- T-to kiedy będzie gotowe? - spytałem nieco zbity z tropu.

Nie rozumiem ludzi. Ledwie wczoraj ta Uparta Kobieta była na mnie wściekła.

- Za kilka godzin. Dam ci znać, kiedy skończę - oznajmił ojciec Bulmy.

Kiwnąłem głową i odszedłem. Wiedziałem, że na gonitwę myśli w mojej głowie odpowiednie będzie tylko jedno - bieganie do utraty tchu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z góry dziękuję za wszystkie komentarze.
Nie ważne czy miłe czy też nie.
Dzięki temu wiem, że ktoś to czyta i mu się podoba (lub nie).

Rozdział 3. ,,Dziękuję, że przybyłeś w samą porę"

Od pewnego czasu moje życie nabrało monotonii. Mój dzień obraca się wokół jedzenia, spania, treningu, a okazjonalnie także bzykania Bulmy. ...